Fot. Alfreda Noncia Markowska
Źródło : https://www.przewodnik-katolicki.pl/
Przysłuchując się różnym opowiadaniom z okresu II wojny światowej uznałam ,że jest to na tyle ciekawe aby opisać przykładowe wspomnienie wybierając na bohaterkę ciocię Noncię – Alfredę Markowską . I choć nosimy to samo nazwisko, nie jesteśmy krewnymi i tak naprawdę mało wiem o jej historii. Zanim jednak przejdę do przykładowego wspomnienia kilka słów jakże ważnych i znaczących należy w tym miejscu napisać
Alfreda Markowska, zwana Noncią urodziła się 10 maja 1926 roku w cygańskim ta-borze . W 1939 początek wojny zastał ją we Lwowie . Przemieszczając się z taborem trafiła w okolice Białej Podlaskiej , gdzie w 1941roku Niemcy wymordowali jej rodzinę, w tym rodziców i rodzeństwo. Naszej bohaterce udało się przeżyć i szukać wsparcia wśród bliskich ocalałych Romów. Tym sposobem osiedliła się w Rozwadowie a w 1942 wyszła za mąż. Wkrótce potem wraz z innymi Romami młodzi małżonkowie zostali osadzeni w getcie w Lublinie. Ich przymusowa wędrówka trwała dalej , ponieważ zostali przewiezieni do Łodzi i Bełżca, skąd uciekli. Powrócili do Rozwadowa, tam gdzie pozostali ich krewni. Alfreda Markowska została wówczas zatrudniona z mężem na kolei a zaświadczenie o pracy chroniło ją przed łapankami. Mając kontakt z transportem ludzi do obozów zajęła się ratowaniem dzieci romskich i żydowskich . Pozyskiwała dla nich kryjówki i uzyskiwała dla nich fałszywe dokumenty. Możemy tylko sobie wyobrazić niebezpieczeństwo, które wiązało się z tą działalnością. Ratując dzieci Noncia narażała nie tylko swoje życie ale też życie swoich żyjących krewnych. Patrząc na to z innej strony możemy podziwiać odwagę młodej dziewczyny, która na szalę stawiała swoje sumienie i obowiązek wobec człowieczeństwa a obowiązek wobec pozostałych członków taboru. Myślę jednak , że możliwość pomocy dzieciom było rzeczą tak oczywistą , że żaden z członków taboru, krewnych nie stawił sprzeciwu. Szacuje się, że dzięki działalności cioci Nonci uratowano około pięćdziesięcioro dzieci.
Po wojnie wraz ze swoim taborem , w wyniku przymusowego osiedlenia zamieszkała w Gorzowie Wielkopolskim.
Alfreda Markowska podczas odznaczenie przez Prezydenta Lecha Kaczyńskiego
Foto: twitter.com/noncia
W 2006, za bohaterstwo i niezwykłą odwagę, za szczególne zasługi w ratowaniu życia ludzkiego, prezydent Lech Kaczyński odznaczył ją Krzyżem Komandorskim z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski.
We wrześniu 2017 r. babcia Noncia została Honorową Obywatelką Gorzowa Wielkopolskiego
Alfreda Noncia Markowska zmarła 30 stycznia 2021r. w otoczeniu swoich dzieci , wnucząt, prawnucząt i praprawnucząt.
Z dostępnych informacji wiemy czego dokonała jako młody człowiek w bardzo trudnym czasie jakim był okres II wojny światowej. W rozmowach bardzo oszczędnie się wypowiadała na ten temat lub nie chciała wspominać kolejny raz tamtych dni, tłumacząc, że robiła to co do niej należało, że dla niej to normalne pomagać innym aż w końcu sumowała - co było to było. Jej wypowiedzi świadczyły o jej skromności i bezinteresowności.
Poniżej opisałam historię cioci Nonci , która została przeze mnie urozmaicona wspomnieniami innych osób . Okres , w którym żyła ciocia był trudny dla wszystkich i podobne sytuacje mogły mieć miejsce wśród różnych Romów. Oto początek mojego opowiadania. Napisałam je ,aby oddać hold Jej pamięci,Pomyślałam tez ,ze taka forma – opowiadanie- dotrze do większej ilości ludzi. Szczególnie młodych,którzy dzięki temu bliżej poznają życie i bohaterską postawę romskiej Ireny Sendlerowej.
Noncia część 1
W taborze w okolicach Stanisławowa na Kresach przyszła na świat Noncia . Jedyna córeczka Dzionki I Janiego. Jak wszystkie romskie dzieci otoczona była miłością całej rodziny opiekowało się nią sześciu braci . Jedyna dziewczynka ,oczko w głowie. Majowa dziewczyna ..przyszła na świat wtedy gdy wszystko wkoło pachniało i kwitło ,wiosna trwała w pełni ,las rozbrzmiewał śpiewem ptaków ,a na łąkach kwitły kwiaty kolorowe i pachnące.. Miała czarne loki ,kolorowe falbaniaste sukienki , bawiła się w „diabła” ,.Ze szmatek i gałązek robiła sobie lalki .
Las był Jej przyjacielem .. nie bała się leśnych kryjówek ,gąszczu ..umiała znaleźć pola poziomek ,jagód .Zręcznie przemykała przez krzaki kolczastych malin i jeżyn zapełniając naczynia pachnącymi słodkimi owocami , .. znała polanki gdzie rosły grzyby –rydze ,borowiki ,maślaki .. Las chronił i żywił ..
Las był domem.. Wieczorami siadała przy ognisku z grupa dzieci a potem młodzieży ..słuchała grania i śpiewania.. Poproszona o pokaz tańczyła przy ognisku powiewały spódnice i chusty…
Była wśród swoich ..kolorowy tabor był liczny –kilkanaście wozów . Już od kwietnia wędrowali.. jedynie na zimowe miesiące wynajmowali izby w wsi ,a czasem i w samym Stanisławowie .. Cóż to było za miasto! Zwano je małym Lwowem .. pełne zabytków ,kościołowi i życzliwych ludzi mówiących śpiewną mową ..Kresy –tolerancyjne ,serdeczne ..w zgodzie żyli Żydzi ,Polacy ,Romowie ,Ukraińcy.. kraina wielu kultur ..Może wtedy ta bystra dziewczynka nauczyła się sylabizować literki ..?
Przecież chodziła z mamą po „prośbie „ i na wróżby .. Młode służące i kuchareczki z zamożnych domów chętnie za dobrą wróżbę , „Pani przystojny co z ogniem walczy to szczerze kocha..”-gdy to dziewczątka służebne słyszały ,a zapatrzone w Staśka strażaka były ,to chętnie za wróżbę płaciły ,a to groszem drobnym ,a to bochenkiem chleba a czasem i mąką. A i kawałek pieczeni nieraz się trafił .. Noncia szybko się uczyła .. szybko do niej kolorowe obrazki ze starej talii kart „mówić zaczęły „ A i bogatsze mieszkanki Stanisławowa tez chętnie chociaż dyskretnie o wróżbę prosiły .. Te hojniejsze były ,i kiedy śliczną dziewczynkę w spódnicy w kwiaty widziały to i kawałek ciasta dziecku dały a kto wie i czekoladką dziecko poczęstowały. Mama wszystko w torbę pakowała .. a wracając do lasu wśród biedniejszych Romów dzieliła .. Tego Noncia też się nauczyła –trzeba pomagać –słabszym ,mniej zaradnym ,chorym i bezbronnym ..
Rosła Noncia ,piękniała .. w swoim bezpiecznym świecie ,w swoim lesie .. 13 lat miała ,kiedy nagle bezpieczny świat .runął .. Wybuchła II wojna światowa .. zastała tabor Nonci we Lwowie . Na Kresy zaczęli przybywać uciekinierzy .. uciekali przed Niemcami. Kresy wydawały się bezpieczniejsze .. ale niedługo ..17 września 1939 roku wojska sowieckie przekroczyły wschodnie granice Polski .. Zaczęła się okupacja sowiecka szalał sowiecki terror .Nadchodzi czerwiec 1941 roku . Dotychczasowi sprzymierzeńcy Stalin i Hitler staja się śmiertelnymi wrogami .. zaczyna się wojna sowiecko –niemiecka Tabor Nonci postanowił asami przedostać na tereny okupowane przez Niemców .. może tam będzie łatwiej ukryć się w lasach .. Przemykali się lasami dotarli do okolic Białej Podlaskiej .. rozbili namioty głęboko w lesie … Noncia i jej młoda ciocia Marysia wybrały się na grzyby . trzeba było cos przygotować do jedzenia po długiej drodze .. może jeszcze znajdą jagody na zupę.. Oddalały się coraz bardziej od miejsca postoju taboru .. Chciały zebrać jak najwięcej ,żeby dla wszystkich wystarczyło .. Gdzieś z daleka doleciał je dźwięk motorów ,samochodów.. dziwne przecież były głęboko w lesie z dala od jakichkolwiek dróg .. A może im się tylko zdawało ? Na wszelki wypadek schroniły się w leśne chaszcze .. przykucnęły ,wstrzymały oddech .. nic cisza .. Z pełnymi kobiałkami wracały na polane..
Słońce już zachodziło .. niedługo zapadnie zmierzch ..Noncia i Marysia przyspieszyły .. nagle Noncia zwróciła uwagę ,ze nie śpiewają ptaki .. w lesie panuje dziwna cisza .. Już coraz bliżej była polany gdzie stał tabor .. Ale nie słyszała domowej krzątaniny taborowej , nie słyszała głosów dzieci ,trzaskania ognia, cichego parskania koni ..
Zapomniała o ostrożności ,zaczęła biec , gubiła po drodze zebrany plon.. nie zwracała uwagi na rozdzierana o ostre kolce jeżyn i gałęzie spódnice .. serce biło jej coraz mocniej ,coraz głośniej oddychała ,waliło jej w skroniach ..Teraz ,Już powinna widzieć namiot rodziców i braci .. już powinna widzieć blask ogni ,.. Słonce zachodziło na czerwono.. Czerwonym blaskiem zalało miejsce postoju taboru .. Noncia stanęła jak wryta, tuż za nią przybiegła zdyszana Marysia .. nie rozumiały .. Powywracane namioty ,zdeptane ogniska i oni ich bliscy leżą ..niektórzy jakby spali .. mała Sabinka wtulona w lezące obok ciało jej matki Rozrzucone ręce i twarz z otwartymi oczyma wpatrzonymi w niebo ..Inni leżą obok i krew tyle krwi .. część wsiąkła w zielony mech ,teraz jest rudobrązowy .. usta otwarte jak do krzyku .. i Jej najstarszy brat leży wśród zabitych koni .. pewnie chciał uciec- myśli Noncia- nie zdążył Tam wśród tych koni dosięgły go niemieckie kule … I ta cisza ,cisza .. Wszyscy zabici ..rodzice ,bracia ,ciotki ,wujowie .. Obok krzątała się Marysia jakby chciała wszystko porządkować , układać. Po chwili zrozumiała ,ze nie ma to sensu .. przykucnęła. Obie nie wydawały żadnych dźwięków,
Noncia stała na skraju polany ..wiedziała ,ze nikomu nie może już pomóc .. Nie ma tyle łez ,żeby wszystkich opłakać .. nie ma tyle siły aby szlochać .. zamarła w swoim nieszczęściu …
Odeszła .. usiadła przy leśnym rowie .. czuwała .. to jedyne co może zrobić . Czuwać przy swoich zmarłych tak jak nakazuje romski obyczaj ..
Wspominała ich wszystkich . .widziała roześmianą Sabinkę .. taka jeszcze malutka a jak chciała tańczyć przy ognisku , wujka ,który tak pięknie grała na harmonii ,ze nogi do tańca same się rwały , a Stywno jak grał na skrzypcach tak rzewnie tak słodko ,ze zdawało się ,ze las cały z nim płakał , i Mamę ,która swojej jedynaczce sukienki falbaniaste ,kwietne szyła ,i jak razem kluski rwane do zupy wiśniowej robiły , i te konie ,z którymi z jednego wiadra wodę piła ,bo koń to czyste stworzenie jest to przyjaciel każdego Roma .. I braci jak na tych koniach jeździli ,ach jak raz tylko w cyrku we Lwowie była a takich sztuk jak Jej bracia na koniach robili to nie widziała .. I tych wszystkich ,którzy teraz w swojej zakrzepłej krwi leża .. i tak cicho .. jakby w tej swojej drodze do nieba szum lasu ,śpiew ptaków ,trzask gałęzi i powiew wiatru ze sobą zabrali..
Jedyna , ocalała ciocia Marysia cichutko popłakując podeszła i przytuliła do swej piersi głowę Nonci. Obie tak siedziały przez krótką chwilę. Dla nich wydawało się ,że to wieczność. Nagle głosy , szelest , ich wzrok się spotkał bez zbędnych słów zerwały się do ucieczki. Myśli im się plątały a może znów wrócili znów będą strzelać. W pewnym momencie Marysia się zawahała , jakby chciała wrócić i zostać ze swoimi bliskimi i tylko pociągnięcie Nonci sprawiło ,ze biegła z nią dalej i dalej . Jakby wiedziała ,że ma dla kogo żyć i ma z kim żyć.
Księżyc już oświetlał las .Pełnia była. A Noncia w siedziała i czuwała ,,suche jej oczy do snu się nie zamykały .. myślała ,ze mordercy w niemieckich mundurach mogą wrócić .. Cóż to do swoich dołączy. .. Bogu tez pytań nie zadawała dlaczego ich to spotkało za co? Nie .. Bogu takich pytań zadawać nie wolno..
Marysia siedząc tak blisko przy Nonci ,że słyszała jej oddech, wiedziała , że musi czuwać z Noncią, że muszą się ukryć, przeżyć bo skoro przeżyły to Pan ma jakiś plan co do nich.. a ona jest częścią tego planu.
Świt , słonce wschodzi .. A dziewczęta czuwają . W końcu chmury nadeszły ,wiatr się zerwał i deszcz zaczął silny padać .. pierwsza jesienna szaruga. Noncia twarz w niebo uniosła i razem z kroplami deszczu po policzkach spływały jej łzy.. Marysia objęła ją i przytuliła mocno do siebie próbując wydobyć z siebie głos …ciii
- Maria Markowska
Gorzów, babcia nońcia, jacek wójcicki,pogrzeb